Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— To nie wiadomo.
— Co może zrobić więcej? Dawać na kredyt i pisać podwójną kredką rachunki... to także stara sztuka jak świat.
— Czy ja mówię, że nowa?
— Więc cóż?
— On jest bardzo mądry człowiek.
Imć pan Dawid w miłości własnej dotkniętym się uczuł.
— No — rzekł, — nie widział kto mądrzejszego? Każdy szynkarz potrafi to robić, co on robi.
— A ja ojcu powiadam, że nie.
— Co jeszcze? Co on może uczynić jeszcze? Kupi kradzioną rzecz za pół wartości i sprzeda ją dobrze. To też znana sztuka.
— Czy ja powiadam, że nieznana?
— No więc? Może on ma okowitę taniej, niż inni? Może ją sprowadza z takiego miejsca, gdzie nie kosztuje drogo?
— Może... albo ja wiem!
— Choćby i tak było, to nie jest wielka mądrość. Żebym ja był szynkarzem, wiedziałbym też, gdzie czego szukać.
— No, więc co ojciec chce?
— Ja nic nie chcę, tylko niemiło mi jest, że ty, mój syn i taki młody, nie uważasz na ojca, tylko całą mądrość widzisz w Gansfederze.