Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przynależy... A w owej chwili tragicznej za stodołą, kiedy chłop, cham ordynaryjny, poważył się rzemieniem delikatne plecy Symchy przemierzyć, to była bardzo brzydka chwila — oburzenie młodzieńca granic nie miało... Zamknął je w sobie jednak, niby drogi kamień w skrzyni — zapisał głęboko w pamięci, postanowiwszy sobie, że będzie to jedyny w życiu jego dług, który odda z tak hojnym procentem, jakiego ani jego dziad, ani pradziad nigdy nie pobierał.
Od tej chwili droga życia Symchy Borucha, która dotychczas szła jeszcze cokolwieczek wężykowato i nie miała stanowczo wytkniętego kierunku, zarysowała się najwyraźniej, jak na doskonałym planie — i w tym właśnie momencie ukazał się na niej Gansfeder.
Jak chwila spotkania się z ordynaryjnym chłopem była dla Symchy brzydką, tak chwila poznania Gansfedera była wielką chwilą.
Była ona tem, czem dla człowieka, pozostającego w mrocznej, ciemnej izbie — nagłe otwarcie okiennicy i wpuszczenie jasnych promieni południowego słońca.
Wielka dla Symchy Borucha rzecz stała się w tak niepozornem miejscu, w mizernym punkcie, w jakim znajdowała się nawpół rozwalona karczemka pod Bielicą. Tam miał on