Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szanowny panie Dawidzie, że to musi być bardzo mądry chłopak.
— Do nauki nie miał szczęścia, jak wam wiadomo.
— To nic; ja wam powiadam, że on bez nauki będzie mądrzejszy, niż pięciu innych z nauką.
— Daj Boże.
— Skoro on się na Bielicy poznał, to, na moje sumienie, on jest wielki znawca.
— Powiedzcie mi nareszcie, cóż jest nadzwyczajnego w tej Bielicy, którą tak wychwalacie. Podobno tam stoi tylko stara, nawpół rozwalona karczma, bez dachu, bez okien, bez drzwi. Nawet najbiedniejszy biedak nie chciałby tam mieszkać. Podobno nie jest ona nawet tuż przy wsi, tylko stoi na osobności, w pustem miejscu; droga do niej krzakami już zarosła, nie tylko trawą.
— Kto wam to opowiadał?
— Ludzie.
— Ludzie dużo niepotrzebnych słów tracą...
— Ja nie wiem, nie byłem tam, nie mogę ocenić: prawda to, czy fałsz; tak słyszałem, tak powtarzam. Mój syn chwalił; dlaczego on chwalił, ja także nie wiem. On jest młody, ma swoje kombinacye.