Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Doskonale. Widzicie, że tam niema dachu, drzwi i okien, że budynek jest stara rudera, to głupstwo.
— Nie bardzo.
— Owszem, głupstwo. Niewielkim kosztem można zrobić dach, okna, drzwi, piec, komin... wszystko, co potrzeba do mieszkania.
— A kto ten koszt poniesie?
— Juścić ani wy, ani ja, ani wasz syn, ani moja córka, tylko ten, do którego grunt i karczma należy. Dziś pustka nie przynosi mu żadnego dochodu; jak ją nasze dzieci zadzierżawią, będzie miał dochód. Ten dziedzic nie ma bardzo jedwabnego życia: on zawsze potrzebuje pieniędzy; jeżeli mu damy za kilka lat z góry, to nie pożałuje drzewa ani cegły na reparacyę, owszem postawi nawet nowy budynek. Oto więc niema się co martwić. Prawda?
— Bardzo słusznie.
— Idźmy teraz do drugiego punktu. Karczma rzeczywście nie jest w samej wsi, ani tuż przy wsi, ona stoi trochę na uboczu.
— To właśnie najgorzej.
— Dlaczego? Może to właśnie najlepiej.
— Nie rozumiem.
— Kto zechce przyjść i będzie miał interes, to przyjdzie; taki zaś, co nie będzie miał