Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wreszcie, nie mogąc znaleźć blizko, postanowił Imć pan Dawid szukać dalej — i w pewnem miasteczku, dość na wejrzenie podłem, ale handlowem i ludnem, partyę poszukiwaną znalazł.
Była to dziewica lat szesnastu zaledwie; istny pączek, zapowiadający w przyszłości wspaniałą różę. Czarna, ale wdzięczna, — jak mówi wielki pieśniarz; nie dość jeszcze w świecie obyta, ale uczciwa i nabożna; nie szukająca żadnych uciech i rozrywek światowych, ale skąpa nadzwyczajnie i kochająca grosz tak szczerze, jak żadna matka rodzonego dziecka nie kocha.
Ojciec dzieweczki, poważny pan Michel Gansfeder, trzymał szynk przy rogatce i doskonale znał się na interesach.
Gdy po przeprowadzeniu wstępnych układów, ojcowie zeszli się osobiście, porozumienie nastąpiło prędko. Imć pan Gansfeder był człowiek łatwy do zgody, a na starą karczmę w Bielicy zapatrywał się tak samo jak Symcha, uważając ją za bardzo korzystne stanowisko.
Pan Gansfeder odznaczał się dość liberalnym sposobem myślenia i szepnął Imć panu Dawidowi na ucho, obejrzawszy się wprzód, czy kto nie słyszy, że... ostatecznie cała uczoność wielkich mędrców nie ma realnej wartości i że