Strona:Klemens Junosza-Z antropologji wiejskiej.pdf/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Aj waj! pewnie będzie bal!.. ja już szykuję całe dwa półkwaterki!
— Więcej...
— Kwartę?
— Więcej!
— Garniec?
— Trzy garnce!!
— Wiele, wiele wy powiedzieli, panie sołtysie... trzy?
— Trzy!..
— Weźcie wy sobie pomacajta pulsu... a wieta wy gdzie człowiek ma puls?..
— Ja ci pomacam łeb, ino wezmę cego twardego do garści — dawaj i tylo!
Żyd poskoczył do beczki i toczyć zaczął wódkę w garniec blaszany.
Onufry zażył tabaki i przystępując do sołtysa zapytał:
— Tedy na ten przykład, jako nawet i w piśmie jest, że była se winna winnica i robotniki przychodzili, jeden do dnia, drugi od podwieczorka, a zapłata każdemu była wsio wraz; tedy powiadam na ten przykład grzecznie, mój Józefie, mój sołtysie, według jakiego jenteresu te trzy garnce ma Mendel dać?.
— Mądreś-ta wy... ale i mądremu czasem się uda rzec ni w pięć ni w dziewięć.
— Oho!
— A juści! Gdzie to macie pisane, żeby ja, biedno-wolski sołtys, gospodarz Józef Gwizdał, nie mógł postawić dla uczciwej kompanii trzy garce gorzołki?.. Taka moja wola i skutek... Wy kumowie, przyjaciele i chłopcy pijta, jako was proszę po grzeczności — a ty Mendlu, ruchaj się i tocz — bo takie twoje psie prawo.!! Gospodarstwo se mom, urząd swój mom... pieniądze mom — a wola moja kupić, to kupuję!