Strona:Klemens Junosza-Z antropologji wiejskiej.pdf/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Wrzeszczy baba co siła,
„Wszystkich dziadów zgłuszyła;
„Dziadek, chociaż żył w pokorze,
„Dłużej ścierpieć już nie może
„Do jankuru przychodzi“
„Pobożnie przez urazy
„Grzmotnął babę z pięć razy
„Od prawicy, ku lewicy
„Aż bęcnęła na ulicy
„Bo tak ze złem wypada“.

Nie będziemy powtarzali dalszych perypetyj cudownika, bo pieśń bardzo długa, a czyny bohaterskie tak liczne, że nie spisałby i

„Na papierze, na majmurze
„Na kamieniu i na skórze
„Wszystkich cudów dziadowych!!“

Ludzie słuchali uważnie, prócz jednego Onufrego, który do Kajetana miał niechęć, podobno z przyczyny jakiejś osobistej urazy, o której kronika biednowolska milczy; my zaś, nie mając poważnych dokumentów historycznych, wolimy pominąć całkiem ten szczegół, aniżeli odtwarzać go na podstawie plotek, niemających cechy autentyczności.
Coraz liczniejszy tłum napływał do miasteczka, pomiędzy furmankami trudno się było przecisnąć, a ryk bydła, rżenie koni, kwik trzody napełniały powietrze.
Na rynku z budami swemi roztasowali się czapnicy, szewcy, handlarze kożuchów. Bednarze, stolarze, kołodzieje, blacharze zachwalali swój towar, a we wszystkich szynkach i kramikach żydowskich był ścisk ogromny.
Żydzi zadyszani, zapoceni, przebiegali przez uliczki, przeciskali się pomiędzy furami, krzyczeli, handlowali, bo jarmark to dla nich raj.