Strona:Klemens Junosza-Z antropologji wiejskiej.pdf/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wszyscy nasi znajomi z Biednowoli stawili się w miasteczku jakby na wezwanie.
Szczygieł kręcił się koło blacharzy, „według onej lantarni“, Łomignat targował się z żydami o swoją krowinę, wójt kupował śledzie i inne delikatesy na chrzciny, które zamierzał wyprawić, Wincenty Pypeć, niefortunny wyborca Kobzikowskiego, sprawiał sobie kożuch. Skrzypek dla swojej młodej żony, która mu się okrutnie udała, upatrywał pięknej chustki, Onufry targował u żyda wspaniały pas włóczkowy, czerwony jak krew, pas, którymby, jak mówił, mógł sobie przy święcie uroczystem, żywot, na ten przykład... podpasać.
Każdy tu miał potrzebę jakąś, lub sprawunek, a najbardziej kobiety i dziewczęta. Te z pożądliwością spoglądały na towary galanteryjne i różne przynależytości toaletowe porozkładane na przenośnych stolikach.
A były tam istotnie piękne rzeczy i godne widzenia. Lusterka w blaszanej oprawie, grzebyki, któremiby można słoniowi skórę do krwi zdrapać, mydełka pachnące (tak sama żydówka mówiła!), spinki szklanne, pierścionki tombakowe, paciorki żółte, białe, zielone, imitacye korali, bursztynu, pereł, nawet rubinów i szmaragdów, wstążki wszelkich kolorów, igły, nici, naparstki, biżuteryja najosobliwsza. Kobietom aż się oczy świeciły do takich śliczności, bo wszystkie te towary były przecież modne i ponętne, a żydówki niebardzo upierały się przy cenie i po niejakich pertraktacyach zniżały żądania swe o połowę, a nawet i o dwie trzecie. Tego samego systemu handlowego trzymali się także szewcy, czapnicy i właściciele kramików, dzięki czemu zaklęciom i przysięganiom nie było końca.
Mendel Kwiat także nie opuścił jarmarku, miał bowiem na nim do załatwienia mnóstwo interesów, przywiózł na sprzedaż kilka baranów, parę korcy zboża, a jaj, masła, serów co niemiara; prócz tego miał do zrobienia niejedną tranzakcyę