Strona:Klemens Junosza-Z antropologji wiejskiej.pdf/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czy kogo do kryminału wsadzą, do aresztanckie roty! Sąd zwyczajny, chłopski sąd, i wy się jego macie lękać, kiedy wy na drugi rok możecie z tymi sędziami zasiadać! Nie bójcie się, posłuchajcie co ja wam powiadam, idźcie do Mendla, obejdzie się bez apelacyi, bez kosztów.
Łomignat zawachał się, Nuchimek znowuż perswadować mu zaczął, aż nareszcie przekonał chłopa i w pół godziny później pozywający z pozwanym rozmawiali w karczmie w najlepszej harmonji.
— Wy myślicie Macieju — mówił Mendel — że to ja zrobiłem wam sprawę?
— A któż?
— Tfy! ja wam powiem, ja mam obrzydliwość do wszystkich sądów. Jabym was nigdy nie pozywał. Was! takiego porządnego gospodarza!
— Aleście pozwali przecie, skorom musiał się w sądzie stawiać.
— To Nuchimek! wierzcie mi że to on. Ja mam z nim trochę współkę, a on bardzo znów prędki jest. Zwyczajnie jak młody. Takie młodziaki to bardzo gwałtowne są, oni nie mają tę cierpliwość, jak do interesów potrzebna jest.
Łomignat pogodził się z Mendlem i o sprawie zapomniano, przynajmniej do czasu uprawomocnienia się wyroku.
Panowie ławnicy, spełniwszy swój obywatelski obowiązek, opuścili przybytek sądowy. Publiczność rozeszła się i rozjechała — w sądzie pozostał tylko Imbierzyński i pedagog.
— Bogu dzięki! komedya skończona — zawołał pan sekretarz zapalając papierosa.
— Komedya?
— Czysta komedya. Istne kpiny z procedury i prawa! bo, proszę pana, skąd takie chamy...
— Wyrażenie cokolwiek za ostre...