Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom IV.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

lub wpada niespodziewanie do lasu, by skontrolować gajowych, czy obchodzą swoje rewiry.
W tej pracy Jania usilnej, forsownej, nieustannej, znać pewny pośpiech szczególny, ale pan p. Sylwester składa to na karb młodości, na przejęcie się zasadami ojcowskiemi, na temperament.
— Dziś, — myśli sobie p. Sylwester, — jest młody, jest jak wulkan gorący, musi wyrzucić z siebie nadmiar energii i sił. Z czasem utemperuje się, przyjdzie do równowagi i będzie szedł już równo, krokiem miarowym, systematycznie, jak ja idę. Będę miał godnego następcę.
Nie powstrzymywał zapału Jania; przeciwnie, starał się go podniecić. Matka obawiała się o zdrowie jedynaka p. Sylwester ją uspokajał:
— Nie będzie mu nic — mówił, — wciągnie się do pracy, przyzwyczai, tem lepiej. O to właśnie mi idzie. Starałem się wychować go na pracownika dobrego, i rezultat przechodzi moje oczekiwania. Czytam w myślach tego chłopca i widzę, że moje zasady są w nich głęboko wyryte.
Pan Sylwester czytał niedokładnie i nie znał swego syna tak dobrze, jak mniemał.
Janio do pracy był wdrożony, w charakterze swoim miał sumienność i poczucie obowiązku, rolnictwo lubił i wiedział, że temu zawodowi ma się poświęcić, ale do pracy gorączkowej, forsownej skłaniały go inne pobudki. Miał swoje zamiary, pragnął urządzić sobie życie według własnych upodobań i przekonań, a do tego przedewszystkiem potrzebna mu była niezależność i swoboda. Serce jego wyrywało się do innych niż ziemskie ideałów, do czynów szlachet-