Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom III.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Hulajdusza o tego gąsiora z sąsiadem przez lat siedm po sądach się wodził i obadwa pieniędzy moc na sprawy wydali. Śledztwo było, oboje Rafałów do sądu wołali, a co z tego wynikło ludzkich gawęd, toby i na wołowej skórze nie spisał!
Z czasem zatarło się to jakoś i ucichło; a że akurat u Milczków wół padł nagle, a potem się Zacharyaszowa źrebica na płocie przebiła, więc ludzie mieli nowe do gawęd kwestye i o Wojtusiu zapomnieli na szczęt.
Zatraciło się biedne dziecko — i po wszystkiem.
Może jakie wspomnienia o nim zachowała czarna Magda, jedyne ludzkie stworzenie, które się domostwa Rafałów trzymało, nie zważając na głód, a czasem i na poszturchanie nawet.
Rafałowa mogła na nią pomstować i wymyślać co wlazło, bo czarna Magda od urodzenia głucha była i niema. Ledwie że ją ludzie dobrzy nauczyli przeżegnać się — i to z wielką biedą.
Trzymać u siebie nikt jej nie chciał, bo choć do roboty była zdatna, a siłę za dwóch chłopów miała, ale powiadali o niej, że duchów widzi, że z umarłemi, z upiorami po cmentarzach rozmawia, że może zadawać i uroki rzucać, że potrafi na konie zmorę sprowadzić, krowom mleko odebrać — więc też ludzie bali się jej jakby nawiedzonej.
I prosta rzecz, któżby chciał takie stworzenie w domu trzymać?
Po prawdzie niby to ono człowiek — a przecież nie człowiek. Pacierza nie mówi, „pochwalony“ nie