Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom III.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przód go miał i jeszcze w spekulacyach, w handlach różnych przyrobił. Kobietę też ma...
Tu Zacharyasz pięścią w głowę, w sam wierzch kaszkietu się stuknął, właśnie jakoby nagle muchę uprzykrzoną, albo li bąka, chciał zabić. Stuknął się w głowę i na całkiem iuną drogę myśli obrócił i przypomniało mu się jako Rafał, wtedy kiedy pijany był, wykrzykiwał że żony całkiem nie ma, że właśnie ona mu taka jest, jako ów słup obalony, co przed pałacem leży.
Tedy przypomniał sobie Zacharyasz wszystko co sam wiedział, co od ludzi bywało słyszał, co w książkach sam wyczytał i już prawie pewny był co w Rafałowej duszy za robak siedzi.
— Że też tego od razu nie zmiarkowałem — rzekł sam do siebie Zacharyasz. — Dziw, dziw wielki!
Moc szatańska, nie mogąc do człowieka przystąpić, do inszych się sposobów ucieka i posyła oto kobietę. Takim to sposobem i pierwszy na świecie człowiek skuszony jest do złego i zaraz raj utracił i na poniewierkę, na tułactwo po świecie wypędzony został. Takim sposobem dość na świecie bitew, zabijania, krwi rozlewu powstało, a wszystko za sprawą szatana, który sam psocić nie mogąc, kobiety urodziwe posyłał.
Na inszego, od takiego nasłania właśnie, ślepota padnie i oczy mu całkiem zasłoni i wszystko pomyślenie przewróci, że ten już nic nie widzi, jeno to co upodobał sobie, nic nie słyszy, jeno podszepty dyabelskie, nic nie czuje, jeno krwi wielką gorącość.
Sam Zacharyasz onego przemożenia dyabelskie-