Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jest to podobno wypróbowany i bardzo skuteczny sposób.
Józef stróż zaraz służbę wypowiedział, raz, że u szewca służyć nie chciał, a powtóre, że go pan Franciszek, na prośbę Andzi, jako uczciwego i rzetelnego człowieka, do fabryki swojej na szwajcara zabrał.
Mateusz, niegdyś cerber domu Faramuzińskiego, ponieważ miał uzbieranego trochę grosza, także Warszawę porzucił i powlókł się na Podlasie do rodzinnej wioski, aby tam, parę zagonów kupiwszy, na własnej fortunie żywota dokołatać.
Smutno mu było bez Józefa, i nieraz rankiem, wyszedłszy przed chałupę, patrzył na zachód ku Warszawie i przypominał sobie, że ongi akurat o takiej godzinie gawędzili po przyjacielsku, a potem szli na róg i wypijali po jednym, ale za czternaście i to czystega alembiku...
Nieraz opowiada o tem Mateusz Mośkowi, karczmarzowi z Dziurawej Woli, i stawia mu za wzór do naśladowania tamtego warszawskiego szynkarza.
Nieruchomość po Faramuzińskim także w inne ręce przeszła. Dobijano się o nią, bo dom o trzech oknach frontu, dwupiętrowy, z facyatką i officyną, a przytem w takim znacznym punkcie, to nie żarty. Rękawicznik chciał kupić, ale go ubiegł mydlarz Niemiec.
Lokatorowie z pod Nr. 000, oprócz, ma się rozumieć, kawalerów, którzy jako lekki naród nigdzie miejsca nie zagrzeją, nie zmienili się, tylko po pani Klejnowej mieszkanie wziął urzędnik pocztowy, wi-