Strona:Klemens Junosza-Obrazki z natury.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się w okulary i zaczął odczytywać rękopis swej małżonki wraz z licznemi komentarzami.
Czego tam nie było?... Począwszy od igieł i nici, a skończywszy na najmodniejszym kapeluszu dla Zosi, tej jasnowłosej śpiewającej dzieweczki; od bucików dla najmniejszego chłopca, aż do materjału na suknię dla samej pani; od mosiężnego żelazka do jakichś walansjenek, filozeli, sznelek, miniardizy i tym podobnych dziwolągów, których nazwy pan Ignacy nietylko, że spamiętać nie mógł, ale nawet wymówić nie potrafił.
A przy każdej pozycji przerażającego regiestru były jeszcze obszerne komentarze, w tym rodzaju naprzykład:
«Przedewszystkim pamiętaj, że jedziesz do Warszawy głównie dla zdrowia. Prosto więc z wagonu idź do doktora; nie żałuj, daj mu choćby rubla więcej, ale niech cię na wszystkie strony opuka; niech cię opuka nawet dwa, albo choćby i trzy razy, a co ci powie, to sobie napisz, a recepty nie zgub...
«Tylko proszę pamiętać, żebyś się nie dał oszukać; najlepiej to kupisz na Żabiej