Strona:Klemens Junosza-Obrazki z natury.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Maciek medytował godzinę przynajmniej, zanim wóz jak się należy, narządził. Rozpuścił go na całą długość drabin, lusznie wybrał, co najmocniejsze, zaopatrzył się w postronki i w słomę... boć to warszawskie sprawunki na byle jakim wozie wieźć ryzyko. Licho wie, z czego one są, ale najprędzej ze szkła, bo warszawiacy, wiejskim ludziom na psotę wszystko ze szkła robią, żeby się tłukło w drodze.
Sama pani mówiła, że tego będzie sporo, a pani zwykle dobrze wie, co mówi...
Przed tygodniem, gdy mąż miał do Warszawy wyjeżdżać, pani wypisała litanję przerażająco długą — aż jegomość jęknął, ujrzawszy taki cyrograf.
Ale w błogim stanie małżeńskim nie można się lada czym przerażać, przeciwnie, trzeba być nieustraszonym a cierpliwym.
Wiedział dobrze o tym pan Ignacy (właśnie ten pan Ignacy, którego powrót do domu anonsowano tak głośno) i jak tylko przybył do Warszawy i ulokował się w Saskim hotelu, w tej chwili uzbroił