Strona:Klemens Junosza-Nasi żydzi.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzi nie ciążą fatalnie, pod względem ekonomicznym.
Słów niniejszych nie dyktuje ani uprzedzenie, ani nienawiść. Zapatrując się na sytuacyę spokojnie i z zimną krwią obserwując stosunki, nie można przyjść do innego wniosku.
Ciemny, fanatyczny, przesądny, a fizycznie słabo rozwinięty i do produkcyjnej pracy nie usposobiony, i nieprzygotowany żyd, puszcza się na drogę wyzysku i żyje krzywdą cudzą — że zaś ludność zaczyna się opierać, że czasy są gorsze, więc też i wyzysk żydowski, bądź to coraz bardziej wyrafinowane formy przyjmuje, bądź też nowych dróg szuka dla siebie.
Ludność pracująca musi żywić ludność pasorzytną, a że pierwsza tego dobrowolnie czynić nie chce, że się opiera, przeto też druga działać zaczyna podstępem, albo gdzie może — siłą.
Czy przed laty trzydziestoma, lub dawniej, słyszał kto o ciągłych pożarach miasteczek, które teraz epidemicznie się szerzą? Stanowczo nie.
Bywały pożary wypadkowe, ale ogólnie żydzi zachowywali środki ostrożności od ognia, bo pożar nie tylko że nic im w zysku