Strona:Klemens Junosza-Nasi żydzi.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szukali i znajdowali na tych zgromadzeniach łatwo mężów, co w owe czasy uważane było w Polsce za okoliczność nader ważną. Wspólne uczty w soboty i w święta po południu umacniały węzeł braterstwa. Zkąd wystarczało na jedzenie dla tych gości? Bogaci hassydzi uważali sobie za obowiązek sumienia wspierać „cadyka“ najhojniej, a obfitem źródłem dochodu, między innemi, był przesąd, że „cadyk“ za pewną sumę może odwrócić grożące niebezpieczeństwo i leczyć śmiertelne choroby.
Na bogaczów słabszego umysłu oddziaływano postrachem, że jedynie tylko za pomocą darów, „cadykowi“ złożonych, uwolnieni być mogą od grożącego im w przyszłości nieszczęścia. Kto miał się rzucić na ryzykowne przedsiębiorstwo, pytał przedewszystkiem „cadyka“, niby wyroczni — czy się ono powiedzie i płacił za przepowiednie. Mądrzy i przebiegli hassydzi wiedzieli o wszystkiem, na wszystko mieli radę, a sprytem i przebiegłością swoją mogli nieraz przynieść istotną pomoc. „Cadyk“, choćby był nawet najskąpszy, musiał z własnych funduszów przyjmować nędzarzy, każdy znajdował u niego pomoc lub radę i wszyscy wracali z nabożnej pielgrzymki rozpro-