Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/341

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ugoda i następnie dwie fury, niby dwa wielkie okręty, popłynęły po piasku, w stronę Zatraceńca.
Uszer Engelman odezwał się do Mojsia, że wycieczka na licytacyę jest bardzo przyjemna, o ile swarliwe niewiasty nie psują jej uroku.
Odrzekł na to Mojsie, że sama wycieczka, sama podróż, to jest nic, w porównaniu z rozkoszą, jaką daje licytacya.
— Obaczycie — rzekł — i przekonacie się, że to jest zabawa o wiele lepsza, niż wesele...
Gdy fury wjechały na dziedziniec w Zatraceńcu i zatrzymały się przed dworkiem, cała gromada pasażerów wnet rozsypała się po pokojach, po zabudowaniach, po folwarku.
Opozycya służby niewiele pomogła, bo świat handlowy czarnobłocki i kopytkowski, gdy idzie gromadą, odznacza się wielką śmiałością i odwagą.
Nieproszeni goście wtargnęli do stajen, do obór, do pokojów, oglądali inwentarz, meble, drobiazgi.
Różańskiego nie było. Pojechał on raniutko do trzeciego miasteczka, w nadziei, że choćby na najgorszych warunkach dostanie pieniędzy i zażegna katastrofę, ale doznał tego samego losu, co Rokita i Wasążek. Mówić z nim żaden kupiec nie chciał, wszyscy odsyłali go do Jankla Basa i Małki.
Zrozpaczony powracał do domu, a pędzić kazał, co koń wyskoczy, bo mu się zdawało, że może je-