Strona:Klemens Junosza-Chłopski mecenas.pdf/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kności zbierającej grzyby; cyganka mi niegdyś wróżyła że się zakocham w lesie.

Dębiński.

Pod olszą, na której gruchają gołębie.

Grodzicki.

Ja idę zbierać zioła (odchodzi).

SCENA II.
Ciż, bez Grodzickiego.
Marya.

Panie Janie!

Jaś.

Słucham pani...

Marya.

Ale ja mówię do mojego pana Jana.

Jaś.

Jacy to szczęśliwi ci narzeczeni! No, słuchajże pan, co mówi pańska panna Marya.

Marya.

Ci panowie wyjawili już swoje gusta, idą szukać kwaśnego mleka, zwierzyny i miłości; dziwna zaprawdę rozmaitość, spodziewam się jednak, że pan zostaniesz przy nas.

Dębiński.

Czyż pani może pytać się o to, panno Maryo — mnie tu jest całkiem dobrze.... najzupełniej dobrze.

Jaś — Fonsio (ze strzelbami na ramieniu) odchodzą w głąb lasu


SCENA III.
Ciż sami, prócz Jasia i Fonsia.
Lolo (do Petroneli).

Panno Petronelo, los mnie ukrzywdził — nie mam w sobie nic a nic z Donkiszota — nie lubię polować na dzikie zwierzęta, nie dla tego żebym się lękał śmierci, o nie! — tylko dla tego że nie jestem ubezpieczony na życie — Nie przepadam też za wiejskiemi pięknościami.