Strona:Klemens Junosza-Chłopski mecenas.pdf/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Franek.

A może się przecie nie ożenię...

Kaśka.

A jak cię ojciec bardzo przyprą, to się może i ożenisz.

Franek.
(Udając niezręcznie rezygnacyę... z westchnieniem i wpół z płaczem.)

Ha, jakby mnie już tak strasznie przyparli to może bym się i ożenił.

(Kaśka ociera oczy fartuchem.)

Ale powiedz mi Kasiu, cobyś też ty poczęła, gdybym ja na ten przykład wziął się i ożenił.

Kaśka.

A co? utopiłabym się we wodzie.

Franek.

A wiesz ty co jabym zaś zrobił, żebyś tak ty, na to mówiąc, poszła za Marcina?.

Kaśka.

Pewnikiem ożeniłbyś się z Małgośką...

Franek.

Oj co nie, to nie. Jabym poszedł do żyda i kupił sobie bicz nowiuteńki, i wysmarowałbym go smołą, a utarzał w piasku, żeby był dychtowniejsy, a potem bym na nim zadziergnął taką petliczkę.

Kaśka.

O la Boga! nie gadaj — ja się boję.

Franek.

I dopierobym poszedł do lasu, w serwitut, tam gdzie to olszyna nad bagnem rośnie, gdzieśmy łońskiego roku bydło paśli, (ciszéj) gdzie to pamiętasz... w Zielone Świątki... jakem ci począł na fujarce wygrywać, toś słuchała, a potém jakem cię pocałował w gębę, toś poczerwieniała jak kalina.