Strona:Klejnoty poezji staropolskiej (red. Baumfeld).djvu/343

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
GURONOS.

Mój dom, ale nie nasze! Proszę do kościołów
Na popis monumentów, grabsztynów, mauzołów!
Proszę do przywilejów!

SKARBIMIR.

Jabym zaś radniejszy
Wziąć na różnicę rozum, nad wszystko dawniejszy,
By przez te, śmiechu godne, domów waszych wojny
Nie cierpiał cały powiat nasz, dotąd spokojny,
Ile kiedy, nieszczęściem, drobiazg naszej braci,
Nawykły służyć dumie, co swe zyski płaci,
Nie omieszka, jak nieraz, z małej dość iskierki
Wzniecić pożar ogólny, rokosze, rozterki.
Przystałożby to na dom waćpana, tak stary,
Sławny jasyrem wziętych uszu przez Tatary,
Ażebyś, je wetując w pokoleniu setnym,
Równą klęskę gotował swojskim i szlachetnym?

GURONOS.

Krwie niczyjej nie chciałbym.

SKARBIMIR.

Przecie...

GURONOS.

Przecież, przecież
Próżno swe waszeć jeśpan terefery pleciesz!
Jeden jest dla Żugoty środek: mieć się skromniej!
A nie, to ten kord-cenzor mores mu przypomni.

SKARBIMIR.

Więc rada przyjacielska?...

GURONOS.

Przyjaciel i rada —
Ten kord, co nie, jak waćpan: bije, choć nie gada!

SKARBIMIR.

A prawo na najazdy?