Strona:Klejnoty poezji staropolskiej (red. Baumfeld).djvu/344

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
GURONOS.

Oj, gdyby to nie te
Bałamutnie, te prawa! Bassamteremtete!
Do tysiącset kop djabłów, albo jeszcze gorzej!

SKARBIMIR.

Miałem honor już mówić: jeśpan podkomorzy
Tyle się tem zasmuca, wstydzi, gniewa wreście...

GURONOS.

Czy dla nas podkomorzy to, co burmistrz w mieście?
Czy mnie na ratusz wsadzi? Szlachcic na zagrodzie...

SKARBIMIR.

Wiem to, że dawniej równym bywał wojewodzie;
Ależ pan podkomorzy nie imperative,
Lecz, jak braterskie, radzi, jak serce życzliwe,
Naszym się opiekując szczególniej powiatem,
Ex quo jest przodkującym, starszym z braci bratem;
Pisał do mnie dwa razy (znać w nadzieję łaski
Waszeć jeśpana dla mnie), bym wszedł w te niesnaski,
Bym starał się ich zjednać, dając znać w przypisie,
Że już o tem stolica i wie i gorszy się.
Wiadomo waszećpanu, jednakże u Dworu
Takie burdy....

GURONOS.

Burdaż to interes honoru?
To mnie będzie lada kto szarpał, krzywdził, a ja
Mam płakać, uniżać się zwyczajem mazgaja?

SKARBIMIR.

Toż to jest rzecz honoru, aby z fraszki lada
Brat brata zbrojno, sąsiad nachodził sąsiada?
Ażeby chlubne męstwa miał czynić popisy
Przez szczerby, drugim dane, lub przyjęte krysy?

GURONOS.

Otóż to polityzmy, to grzeczności nasze,
Modne rozumowania, sensa! Na pałasze,