Strona:Klejnoty poezji staropolskiej (red. Baumfeld).djvu/342

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Po naszym Sędziwojów wonczas dom był wtóry
I już schodził otóż w nim wziął sociam vitae
Dobrosławę — Gertrudę — Jadwigę — Brygitę,
Ostatnią z Sędziwojów, herbu Koziegłowy:
Alluzyja, jak wiemy z kroniki domowej,
Twardych rogów do Marsa, a koziej osady
Do dziedzicznej domowi Sędziwojów swady.

SKARBIMIR.

I to słyszałem.

GURONOS.

Otóż z tego Bartłomieja
I Brygity gasnąca dwuch domów nadzieja
Wskrzesiła się na Mieszku, jedynym ich synie,
Który Mieszek, pojąwszy Gryszkę na Myślinie,
Spłodził Andrzeja, Marka, Jana, Matyjasza,
Protazego, Łukasza i Matatyjasza,
Z których jeden był tylko sterilis: Protazy.

SKARBIMIR.

I tom miał honor słyszeć mało tysiąc razy,
Pocóż...?

GURONOS.

Aby się tamta dowiedziała strona,
że dom mój nie wyleciał sroce z pod ogona
I że pani Żugota...

SKARBIMIR.

Może mniej roztropna...

GURONOS.

Z tych Andrzej pierworodny wziął Różą z Konopna...

SKARBIMIR.

Zacny mój podczaszycu! Wiem, w jakiej jest cenie
I w jakiej być powinno domów pochodzenie;
Wiem, że i wasze z wieków brały wzrost olbrzymi:
Lecz, gdy, zdrobniawszy, ledwie dziś są dojrzanymi,
Gdy nas małych i wielkich nędza równie ściska,
Co z tego przodkowania? Rzecz do pośmiewiska!