A ja swym cichym szeptem sprawić umiem snadnie,
Że człowiekowi łacno słodki sen przypadnie;
Jabłek wprawdzie nie rodzę, lecz mię pan tak kładzie,
Jako szczep najpłodniejszy w hesperyskim sadzie.
Panie! to moja praca a zdarzenie twoje;
Raczysz błogosławieństwo dać do końca swoje!
Inszy niechaj pałace marmurowe mają
I szczerym złotogłowem ściany obijają;
Ja, Panie, niechaj mieszkam w tem gniaździe ojczystem,
A ty mnie zdrowiem opatrz i sumnieniem czystem,
Pożywieniem uczciwem, ludzką życzliwością,
Obyczajmi znośnemi, nieprzykrą starością!
Orszulo moja wdzięczna gdzieś mi się podziała?
W którą stronę, w którąś się krainę udała?
Czyś ty nad wszystki nieba wysoko wzniesiona
I tam w liczbę aniołków małych policzona?
Czyliś do raju wzięta? Czyliś na szczęśliwe
Wyspy zaprowadzona? czy cię przez teskliwe
Charon jeziora wiezie i napawa zdrojem
Niepomnym, że ty nie wiesz nic o płaczu mojem?
- ↑ Na lipę. Z „Fraszek“.
Zamiast: pod mym liściem — w niektórych wydaniach: p. m. cieniem; pan tak kładzie — mój gospodarz tak mię ceni: w hesperyskim sadzie — w którym według podania starożytnego greckiego rosły złote jabłka. - ↑ Na dom w Czarnolesie. Z „Fraszek“. W Czarnolesiu, dziedzicznej swojej majętności, osiadł Koch. na stałe około r. 1570 i ukochanemu swemu zaciszu niejedną poświęcił fraszkę, zwłaszcza ulubionej tam lipie.
Raczyż — racz-że. - ↑ Errata: tren Kochanowskiego „Tęsknota“ ma być: po trenie „O smutnych pamiątkach“ na stronie 182.