Strona:Kirgiz (Zieliński).djvu/058

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
R





Rzekł — chwycił gęślę — z razu, głos stłumiał
Potem wciąż wzmagał — i w rzutach zręcznych
Brzmiał wprawną ręką po strónach dźwięcznych
Aż w reszcie — z taką mocą zaszumiał
Jak wicher, kiedy nagłym powiewem
Całego drzewa wzruszy szelesty.
Grze swej wtórował przeciągłym śpiewem;
Twarzy, — okropne nadawał gesty.
Trupie, i przyschłe do kości lice,
Konwulsyjnemi ruchami drgały. —
Głęboko wpadłych oczu źrenice
Na obie strony szybko latały,
Lub się daleko w powiekach kryły
I tylko białkiem szklisto świeciły. —
I straszno było, w tym stanie szału
Widzieć — jak starzec wywiędły, suchy,
Wiekiem okrzepłym członkom i ciału