Strona:Kirgiz (Zieliński).djvu/059

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wprost mechaniczne nadawał ruchy.
I coraz pieśni piał przeraźliwsze;
Z wszystkich strón razem dobywał tony;
I w drgania, ruchy i skoki żywsze
Łamał swe członki — aż, wysilony,
Jak spadłej bryły, bezwładne brzemie,
Całym ciężarem gruchnął o ziemię. —
Długo tak leżał nieporuszenie,...
W jurcie, nastało głuche milczenie,
Strach, — obu widzów dreszczem przeszywał;
Tylko trzask iskier z polan płonących
Rzucając światło, ciszę przerywał
Minut — spokojnie w wieczność ciekących. —
Nareszcie, starzec ciężkiem westchnieniem
Dał znak że żyje — mało pomału
To rąk, to głowy, to nóg ruszeniem,
Zwolna, ruch nadał całemu ciału. —
Powstał i długo robił piersiami
Jakby z nużącej podróży wrócił;
I z zamkniętemi ciągle oczami
Odszukał gęśli, wziął ją do ręku,