Strona:Kirgiz (Zieliński).djvu/051

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Witam step, zdawna mi nie widomy;
Spotykam wichry, burze i gromy,
Aż wycięczony od trudów, znoju,
Spostrzegam wreszcie — widoku czuły
Po tylu leciech!... pierwsze Auły. —
Wpadam, nie pytam jakiego rodu,
Bo w każdym głosie, stroju, postaci,
Poznaję swoich — i jak mych braci
Ściskam, całuję, łza z oczu mych tryska...
Mnie w tenczas urok jakiś czarował!...
Wszakżem zabójcę ojca całował!...
I u jednego siadł z nim ogniska — ...
Przeklęta gwiazda, co mnie tu wiodła!...
Przeklęta pamięć co mnie zawiodła!...
Jam go nie poznał — bo przed mym wzrokiem,
Olśnionym nagle szczęścia widokiem
Miłość — zwodniczą rozpięła tkankę.
I byłbym, może, odkrył się... zdradził...
Lecz Bij, przez jednę przyszłości wzmiankę,
Z lubego błędu mnie wyprowadził. —
Czyż tak w przeznaczeń wyryto księdze?...