Przejdź do zawartości

Strona:Kirgiz (Zieliński).djvu/050

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
D





Długo się w mętnych myśli tumanie
Błąkając jeździec, ledwie był w stanie
Wysnuć nić ciągłą z życia pamiątek.
« Wszak to lat drugi płynie dziesiątek, —
Rzekł — jak mnie młode w ówczas pachole,
Sprzedano w obcą, ciężką niewolę.
Rosłem — śród szyderstw zgrai dworowej,
Na najpodlejsze skazan posługi. —
Tęskniąc do swojej strony stepowej,
Kląłem dzień co mi dwoił się długi;
A gdy noc przyszła, gdy świat spał głucho,
Stawał przedemną krwawy trup ojca,
Budził mnie ze snu, — i szeptał w ucho...
Leć!.,. mścij się!... dotąd żyje zabójca!...
Milczę... schnę... pory przyjaznej czekam...
Nadeszła!... rzucam mury... uciekam..
Jak ptak, co skrzydłem powolnem płynie,
Lecę, w rodzinne moje pustynie.