Strona:Kazimierz Wyka - Życie na niby.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zjawiskiem, które całą tę biurokrację skompromitowało w oczach społeczeństwa. To bowiem w dwudziestu kilku milionach uciec nie mogło i nie miało gdzie, i dlatego oceniło ten objaw jako ucieczkę szczurów z okrętu wpędzonego przez nie na skały. Nie obchodzi nas jednak moralna ocena tej ucieczki. Starajmy się zrozumieć jej mechanizm ideologiczny, a poprzez to zrozumienie dojdziemy dopiero do skutków moralnych i do znaczenia samego objawu.
Dlaczego uciekali właśnie ministrowie i generałowie? Czy tylko lęk o własną skórę? Przecież w limuzynach spieszących do Rumunii nie brakowało ludzi niegdyś odważnych. Uciekali raczej dlatego, ponieważ daremnie wszczepianą społeczeństwu teorię elity, jedynie powołanej do rządów, samym sobie ludzie ci zaszczepili w sposób skuteczny. Byli przekonani, że unosząc głowy za granicę, zabierają ze sobą instrument najcenniejszy, bo instrument przyszłej władzy nad krajem, który dla dobra tego kraju należy ocalić za wszelką cenę. Zachowywali się też, znalazłszy się poza krajem, jako naczynia szczególniejszej władzy. Nie chcieli się nią dzielić, Mościcki wyznaczał następcę, jakby klęska kraju była fikcją, a rzeczywistością jedyną trwanie Dziennika Urzędowego określającego sposób przekazywania władzy prezydenckiej. Zrywali na jakiś czas z miejscem swojej odpowiedzialności, ale samej odpowiedzialności na siebie nie przyjmowali, nie wyrzekali się też jej formalnych atrybutów. Na firmamencie rozpiętym nad płonącą Europą czekała na godzinę swego ponownego wzejścia — elitarna kometa.
W tej grupie inteligencji i biurokracji uderzenie zatem w ogóle nie zostało przyjęte do wiadomości. I ludzie obozu rządzącego dlatego masowo uciekali za granicę, ponieważ ujrzawszy wstrząs wrześniowy pragnęli siebie usunąć poza zasięg jego oddziaływania, pragnęli umknąć od wyrzutów i świadków, a pozostać przy automatycznie przedłużonych