Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 7.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Taki buk róst w Jaworowej —
niedźwiedź pod nim rad spawował —
on hań nie gion swojej głowy,
hoć mu wiater śmierzć sygnował.

Moze jyno to sie smucił,
kie se pojźrał do okoła,
co het wiater las wykrócił,
ostała sie płaśnia goła.

Bajto! Dyj tu nik nie wiecny —
cłek, ptak, drzewo — syćko idzie.
La kazdego nocnik grzecny
w ziemi, ka se legnie w glidzie.

Ksiądz sie na mnie gniéwa pono,
co go nie pozywam... Ja tu
przyjńść nie pytał, to mi ono
nie jest bojno zejńść ze światu.

Ja nie kłaniał sie bez zycie,
nie duł mi nik w krztań powietrza,
ja se rade dał sam w scycie,
w śmierzć nikogo mi haw nietrza.

Mnie nik w pole nie popądzał,
ja sam znał, kie kosić trzeba;