Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 7.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zatrzymały się sine, olbrzymie,
poszarpane jeszcze na gór szczotach;
gwiazd zakryły rdzawe mętne róże,
bo tej nocy, jakby zwiędłe w dymie,
gwiazdy lśniły zasępione w górze.

I patrzały na miasto na dole — —
ha! jak wzdęły się, wzgięły, jak blachy
od płomieni wrejących szalone;
jak zranione węże, ponad dachy
tak się wzgięły z fosforem na czole,
żółtem światłem gniewu napojone,
gdy spojrzały na miasto na dole.

Jak się wzdęły okropnie obłoki!
W padół patrzą, w brud, w otchłanie bolu,
w poszarpane serca, trzewia, dusze;
jak się wzdęły, jak kurzawa w polu,
kiedy wicher podbije jej boki,
w wir pochwyci, skłębi w zawierusze — —
tak się wzdęły na niebie obłoki.

Cała chmura dusz potratowanych!
Całe krocie zmiażdżone obuchem!
Przerobionych z błaznów kroć rycerzy!
Źrebce rączym zmuszone iść ruchem!
Cała chmura dusz nędzą pijanych!