Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 7.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jakiemuż znowu grozi miastu
i jakież wrogów gna tumany?
Po co przychodzi w pustkę moją
i złotą grzmi nademną zbroją?
Oh! jak daleka moja dola
od trojańskiego jego pola!...

Ah, wiem! Rozumiem! Nie spełniłem!
Niedokonałem nic i żyłem!
Pełzałem w nizkim życia lesie,
brodziłem w bagnach dni powszednich,
łykałem kurz, co życie niesie,
słuchałem bicia godzin średnich,
dałem się topić nędzy życia
i wszystkiem jego podłym wstrętom;
wdychałem zbójczy odór gnicia,
deptać się dałem podłym piętom,
za nędzne prawo do żywota
z pogardą dany kubek błota
piłem — — pełzałem w nędzy lesie,
ażeś ty przyszedł, Achillesie!

I upominasz się o swoje!
Zapóźno! Patrz — już stary stoję!
Żyję — nie lękam się Parysa,
choć niemaczany-m w Styksie cały, —