Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 7.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wodą, gdzie postrzelony ptak z niebiosów tonie...
O! czemuż jestem wiecznej li pełny tęsknoty!...
Czemużem się nie zrodził z własnej myśli mojej?
Czemuż kto chce mnie karmi i kto chce mnie poi
i tak, jak niewolnika, może mnie przytroczyć
i tak, jako Hektora Achilles, mnie włóczyć?
Dlaczegóż te dwa światy — ten mój, z mojej mocy,
podobny olbrzymiemu słońcu, i ten z nocy,
który zwie się mem życiem?...
Posągi stworzone
nie na rozmiar człowieka, lecz gigantów miarą,
ciała w spiżu kowane i dusze niesione
tchem wichrów; serca, w których ogień lasów gorze,
posągi — mą nadzieją, miłością i wiarą
wołane, abym wśród was, jako w głuchym borze,
obłąkał się, zapomniał, niepamiętał...
Boże!
Dlaczegóż, jak z marmuru tego bryły oto
wyrwę kształt: z życia kształtu tak wyrwać nie mogę?!
Skrępowałeś mi rękę, związałeś mi nogę,
rzuciłeś między trupy, co mi piersi gniotą,
w cuchnące, zjadłe ścierwa, mnie, com się urodził,
abym głową po niebie, wzrokiem w słońcu chodził!

O Nocy! Niezwładana, czarna, śpiąca Nocy...