Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 7.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



I w to nadludzkie wpatrzony zjawisko
zda mi się, słyszę szum mórz, które wstają
ciągnione światłem i zda się, że grają
olbrzymim szumem bory, łąki, zboża,
i że, jak wielkie zatoczą kolisko
Twych skrzydeł ognie: tyle kręgu świata
dźwiga się z swego obudzone łoża
i w jeden wspólny szum hymnu się splata.
A ów olbrzymi hymn, dziś cichy jeszcze,
jak szum budzących się nowych żywiołów,
jest jak głos gniewu Pańskiego aniołów
i w pierś słuchacza rzuca takie dreszcze,
jakie ciągnącej rodzi pogłos burzy,
gdy grzmot się echem gdzieś w dali odzywa:
nad głową niebo powoli się chmurzy
i lęk duszący napełnia powietrze —
gdy się grom z gromem i wichr z wichrem zetrze,
wieżami wstrząśnie i dachy pozrywa...