Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 7.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ponad niknącą już oczom wyżyną:
jeszcze tam orły wznoszą się i płyną.

I toczą kręgi... szeroko... szeroko...
nad Alp śniegami zataczają koła...
ich lot zgaduje tylko ludzkie oko,
ale go dojrzeć i śledzić nie zdoła —
i tylko jedno słońce złotą chwałę
na głowy sieje im i skrzydła śmiałe.

Wkoło jest pusto... żaden ptak zuchwały
na ów szlak orli podnieść się nie waży —
w jedno się morze zlały wszystkie skały,
jedną się łuną blask lodowców żarzy —
tam tryumfalną otoczone ciszą,
jak gwiazdy, dumne i wysokie wiszą.

Widzicie?! Patrzcie!... Dołem huczą burze,
dołem się wichry wzmagają i mącą,
dołem natura się przeciw naturze
zrywa i falą bije o się grzmiącą,
dołem wre życie w ustawicznej wojnie —
tam, nad Alpami, cicho i spokojnie...

Walcie się grody! Gińcie w pyle miasta!
Szalej rokoszu spętanych żywiołów!
Niech śladu podków trawa nie zarasta!