Przejdź do zawartości

Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 6.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

chcę znać: co nade mną może,
jak się zwie ta Przemoc wielka?
Lecz próżne zapytanie — — niema odpowiedzi —
wiem tylko, że w atomie świat, atom w wszechświecie;
wiem, że wzrok głębię duszy, jak nurek dno śledzi
i że w zbyt wielkiej głębi woda na śmierć gniecie...
I cóż, że umiem patrzeć? Czyż nie ci szczęśliwi,
których wzrok wierzchnie wody jak jaskółka trąca?
Cóżem dojrzał? Głąb wodną, kędy ludzie żywi
nie dojdą — — bezdeń ciemną bez kresu, bez końca...
A jako orzeł spętany
w mikrokosmosie się duszę,
lecz co jeden łańcuch skruszę,
nowe spadają łańcuchy,
nikłe, cienkie, zda się muchy
lekkie je rozerwie skrzydło,
lecz to nikłe, cienkie sidło,
to są lwa wiążące ljany!
Boże mój, Boże! Jakże szeroko,
jak bystro, lotnie leci me oko!
Ileż obejmie kręgów przestrzeni,
zestrzeli w sobie słońca promieni!
Te dumne, boskie człowiecze oczy!
Mur ich nie zwiąże, wał nie otoczy,