Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 4.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz pewien Grek, złej matki pęd,
Bezbożne jakieś licho,
Z boku, wierzbowy gryząc pręt,
Przez zęby gwizdał cicho.

Więc arcykapłan zstąpił doń
I marszcząc brew surowo —
Kark miał, jak bawół, brzuch, jak słoń —
Rzekł, groźnie trzęsąc głową:

»Bezbożny! Coś nie przygnał nam
Jednego nawet wołu!
(Żeby choć kozę) Czemuż sam
Nie modlisz się pospołu?

Ażali nie wiesz, hardy łbie,
Że kto kapłanów nie czci
I Lądotrzęscę ma za mgłę,
Umrze, odarty ze czci?«

A ów zaś odrzekł: »Powiedz sam,
Cóż pocznę, człowiek grzeszny,
Gdy was za rzezimieszków mam,
A wasz Zeus nadto śmieszny.«