Przejdź do zawartości

Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezje Ser. 8.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
MOJŻESZ.

Czyj głos — —
czy uśmiech — — czy podźwięk trzcin — — —
Jestem sam, a jednak czuję
dech kwiatów, pawich piór
źrenicy tęczki jasne — — —
Nie widzę nic, a jednak czuję tchu
błękitnego naskrzydlenie źrenic...
Ten szelest
trzcin i sitowia, ten szemrot fal — —
jak tchnienie bzu — —

CÓRKA FARAONA.

Mąż dnia, gdyby nie mrok
tych ócz. W co zapatrzony?
Żali we gwiazd miljony
pod ziemią, w otchłań dolną,
skąd nigdy nie stacza mrok
ciężaru ćmy ogłuchłej
w przepaści w spód? Czy Błąd
zaludzki, wiodący się drogą
ludzką, by razić trwogą
tajemnicy przybycia — —

MOJŻESZ.

Mgła — —
toń, błękit wód — —
światło około ócz na rzęsach — — —
Te kwiaty dwa — co się chylą,
zbliżają, chylą nad wodą — — —
Nie mogę z piersi dobyć — —
jak serca z pod żeber, gdy błogi
księżyc umai światłem
pierś człeka —
mży snem powieka