Ta strona została przepisana.
Trójco w niebios roztoczy,
trójco zdawna poznana,
kiedyż wnijdziesz na oczy
różową chmurą z rana?
Kiedyż wnijdziesz i wpłyniesz
na skroń podłą i wrażą
i pasmem się owiniesz
nad kacią straszną twarzą?
Kiedyż wnijdziesz i przemkniesz
ponad serce nikczemne,
kiedyż się rąbkiem wemkniesz
w sieci łotra tajemne?
Jesteś, trójco, na niebie
utajona nad nami —
my czekamy na ciebie
z wzniesionemi rękami...
Kiedy księżyc srebrzysty
lśni przez niebios głębiny:
to twój goniec ojczysty,
to wróż twojej krainy.
My, ohydą oblani,
jakby morzem dyszącem,
ciebie śledzim w otchłani,
ciebie chcemy przed końcem.