Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Cierpię, szaleję, ginę i konam z bólu, przeklinam życie i szarpałbym je w sztuki, a jednak kocham życie. I lękam się śmierci, ponieważ je kocham. Tu Ironia dosięgła swego zenitu. Człowiek zawisł na łańcuchu nad głębią, męczy się, cierpi i ani wspiąć się nie może, ani łańcucha przerwać, runąć i skończyć. I — o śmiech szatański! — on kocha tę pozycyę wisielca na łańcuchu, on zakochuje się w nim i w niej — on tak żyje!

»O dziwna straszna ironio! Jam czuł
Żądzę wśród wstrętu, rozkosz wśród cierpienia!«


∗             ∗