Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Co się ze mną działo, kiedym pierwszy raz spostrzegł, że Marynia zajmuje się Ryszardem, nie umiem sobie uprzytomnić. Nie wiem, czy było to temu tydzień, dwa tygodnie, rok, dwa lata, czy dwieście lat. Stało się kiedyś. Od tego czasu nie zbliżałem się do Maryni, nie żyłem z nią, albo rzucałem się na nią, jak wściekły, topiłem się w niej, wgryzałem w nią, chciałem się w niej zapomnieć, albo ją dla siebie odzyskać. Ale czy to się działo w czasie tygodnia, dwóch tygodni, dwustu lat, albo może jednej doby, czy jednej godziny — nie wiem. Jestem bowiem zupełnie umarły. Jem, piję, myślę, działam, pracuję, żyję — jednak nie jestem żywy. Umarłem w jednej drobnej sekundzie, w tej jednej drobnej sekundzie. Było to jedno rzucenie oka przez Marynię; siedzieliśmy przy stole, Marynia ruszała palcem okruszyny chleba na obrusie, ja paliłem cygaro — moje dobre cygaro od mego do-