Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tak
— A on ciebie?
— Nigdy mi nic nie mówił...
— Ale ty?...
— Tak... kocham go...
Boże, Boże! Po cóż wydarłem to wyznanie z jej piersi! Wiedziałem to, ale teraz jest mi tak, jak gdyby gwóźdź wbijany mi w serce rozpalono do czerwoności. Wiedziałem to, zabijało mnie to, a wydaje mi się, że dopiero teraz pierwszy raz zaczynam to czuć. Cóżem się nowego dowiedział? A jednak morze nowego bólu zalewa mi mózg. To straszne jej: tak!... Jednak dalej, dalej, dalej!
— Cóż ty teraz myślisz zrobić, Maryniu?
Kładzie chustkę do ust i nie odpowiada.
— Cóż ty teraz myślisz? Cóż teraz będzie?
Pasuje się z sobą... Maryniu!...


∗             ∗