Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Melancholia.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

błyskawica cicha, szybka i złowróżbna przemknęła nad Lago di Garda.
A tam u nas o tej porze, w polskiej wsi?.. Psy szczekają koło chałup, koniuchy gdzieś na ligawkach grać poczęli na pastwiskach, gdzieś dziewuchy zawodzą, wracając z pola. Zboże pachnie i szumi, siana pachną po łąkach i sady pachną jabłonne i wiśniowe.
Puszczyk się gdzieś w borze odezwie, albo puhacz nad głową załopoce, żaby skrzeczą po stawach i świerszcze ćwierkają jednostajnie i smutno.
Idą dzieci, cienko śpiewając:

»Kajsi ten mi polecioł,
Co mi butki obiecoł
A dy stoi za lasem,
Tsyma butki za pasem...«

Harmonika gdzieś gra, albo skrzypce, albo pan pisarz prowentowy tęsknie gdzieś do panny służącej ze dworu zawiedzie:

Ani ja sieję, ani ja orze,
Zosienko moja,
Tylko z twej przyczyny kości w ziemi złożę
Moja jedyna!...
Tak, z twej przyczyny zmarnie mi wiosna,
Zosienko moja,
Boś jest okrutna i bezlitosna,
Moja jedyna!...