Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

potaniem — pojahała z celadziom na odpust, w Ludźmirz. A i Jewka słuzka kajsi...
— O to nic — odpowiedział Sulnicki. — Wnuka wasza Maryna nam poda.
— I Maryny niémas — kesi wysła, od rania. A skondze pon Maryne znajom? — zapytał prostodusznie.
— Z Czorsztyna! — roześmiał się Sulnicki brutalnie.
Nieufność i gniew zagrały we wązkich, przymglonych źrenicach Topora.
— Z Ciorśtyna? — rzekł. — Ka jom rycérz buławkom w coło wycion?
— Ztamtąd, ztamtąd — zaczął Sulnicki, jak pierwej, ale nagle mu snadź coś do głowy przyszło, gdyż zmienił ton i ozwał się uprzejmie:
— Panu memu luto Maryny, że uderzoną została. Sto czerwonych złotych jej posyła, nagrodzić pragnie.
Na widok złota, z brzękiem z trzosu wysypywanego na stół, wązkie, przymglone źrenice Topora zapłonęły chciwym blaskiem, a palce zadrgały.
— I jeszcze nie tak ją nagrodzi — mówił Sulnicki — tylko powiedzcie nam, ojcze, gdzie Maryna?
— Kie tys niewiem, prosem ig piéknie — odpowiedział stary Topór z uszanowaniem.
— No to my tu na nią poczekamy — rzekł