Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Sulnicki. — Chłopcy! Dać tu miodu, ale konie gotowe! — rozkazał kozakom.
W starym Toporze wzbudziła się znowu nieufność.
— Zołmirze? — zapytał, wskazując kozaków.
— Pańscy.
— Moc ig haw?
— Trzydziestu.
— Trzidziestu?! Cy wojna?
— Może być i wojna — uśmiechnął się zuchwale Sulnicki. — Wilki w lasach...
Stary Topór drapnął się za uchem i zabrał ku drzwiom, mówiąc:
— Jo haw zaroz bedem.
— Dokądże to zamierzacie iść, ojcze? — zapytał Sulnicki, zastępując mu drogę.
— A coz mi to z własnyk izbów wyjść nieślebodno? — obruszył się staruszek
— Macie gości.
— Wiera, gości — rzekł Topór bardzo nieufnie.
Wtej chwili dojrzał przez okno Sulnicki wychylającą się z lasu Teresię.
— Łap! — krzyknął, pokazując ją najbliższym kozakom, otaczającym dom.
Teresia cofnęła się na widok żołnierzy przed domem i znikła w gąszczu; kilkunastu jeźdźców ruszyło galopem ku lasowi.