Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Janosik król Tatr.pdf/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Słuchali Nędzowie ponurej opowieści dzień po dniu, godzina po godzinie, jako zwykło się było prawić, gdy Janosik ze zbójnickiego chodu powrócił, wino złociło się od kagańca w puharkach, dukaty błyskały na stole, a miłe ciepło otulało radzących w dobrze zamkniętej izbie.
Gadeja skończył i twarz na ręku oparł.
Stara Nędzowa, której łzy z oczu nie ciekły, rozdarła napoły koszulę haftowaną, wyszła z izby i siadła na ławie przed domem.
— Tu stąd się Janosik ruszał — tu stąd się ruszył po raz ostatni. Popiół, popiół, popiół...
Zaś stary Nędza długo płakał, czoło dłońmi obejmując, aż się zwładał i rzekł:
— Wielu było chłopów pod Halami, wielu było w naszem rodzie, był Waligóra i Wyrwidąb, Pętorzek i Wódpusc, byli Łamiskała i Walilas, Toporowie z Hrubego, byli i w naszem rodzie Jano z Gronia, co Miętusianom siedmset owiec wziął i na nędze ich przywiódł i Juro Siumny pradziadek, i inni, bo to i dziadek i ojciec i ich bracia i zaś moi i ja byliśmy chłopy, jak się patrzy, nie płone, ale takiego, jak to moje dziecko, nie było.
— Ani nie będzie — rzekł Mateja.
— Co dobre, biorą bogi, dawno ludzie mówili... Przeminął, jak mgła — — jak czyste rano od wschodu słonka... Darmo.
— Wieki przejdą — rzekł Gadeja — zanim się taki znajdzie, co on to światu opowie.
— Jaki Janosik był — rzekł Mateja.
— I jak się skończył — rzekł Mocarny.
— Hej, hej, hej — zawiódł stary Nędza — Bóg dał, Bóg wziął. Co robić?
Popiół ostał... W Batyżowskiej Dolinie... Daleko... Ani go wej wiatr może tu nie przyniesie przez wierchy... Nigdy... W popiół się mi syn obrócił... Pięknie uchowany...