Przejdź do zawartości

Strona:Kazimierz Bujnicki - Biórko.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mu postanowieniu. Dziarczyński w panu jednym pokłada całą nadzieję odzyskania swéj wolności; błaga więc o to, jako najbliższego swego krewnego, a j. w. pan jemubyś téj pomocy odmówił?!.. To być nic może! Krew nie woda, panie Dobrodzieju, a kto się swoich wyrzeka, tego się wszyscy szlachetnie myślący ludzie, wyrzekają. Nie daj pan Dziarczyńskiemu ręki swej córki, bo masz się czém w téj mierze usprawiedliwić, ale, na Boga! dołoż starania, ażeby dlań wyjednać wolność i powrót do rodziny. Uda się to, nie uda, będziesz spokojny w sumieniu; gdybyś zaś tego nie uczynił, chwilibyś jednéj potém wolnéj nie miał od zgryzoty a i ja sługa wierny domu, zagryzłbym się na śmierć, widząc taką plamę na tak świetnym rodzie. —
Oczko stawi tu obraz dawnego sługi, prawego polaka, szlachcica. Przywiązanie jego do osoby i rodziny mecenasa swego, jest szczére, poświęcenie się zupełne. Nié ma ofiary, którejby tym przedmiotom swéj czci i miłości nie przyniosł, wyjąwszy atoli ofiarę z własnéj swéj godności. Gotów dla nich znosić największe trudy i niewygody, lecz nie zniesie od nich słówka, krzywdzącego honor jego szlachecki. Gotów dla uratowania ich fortuny, kłaniać się równym sobie i głaskać niższych, przechwycać czasem w wystawianiu ogromu funduszów, wmawiać wierzycielom i pretensorom korzyści, jakie cierpliwość i umiarkowanie przynieść im koniecznie muszą: będzie się z każdym targował o procenta, nalegał i prosił o ustąpienie téj lub owéj pretensji, użyje w ostatniéj potrzebie, jakiego zręcznego fortelu przeciw niecierpliwym kredytorom, ale się nie spadli żadném szal-