Przejdź do zawartości

Strona:Kazimierz Bujnicki - Biórko.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— J. w. panie, miałeś we mnie zawsze posłusznego sługę, ale w tym razie pozwól zrobić sobie uwagę, że rozkaz, jaki mi dajesz został wyrzeczony w piérwszem poruszeniu gniewu na nieszczęśliwego siostrzeńca, a przeto wykonanie jego zawiesić muszę; w oczekiwaniu, aż j. w. pan się uspokoisz, i z chłodną już krwią wolę mi swoję w tym punkcie raczysz objawić —
— Co to ha! panie Oczko? Bierzesz stronę mojego wroga? Patronujesz za nim? Chcesz, ha! może, abym go na prawdę uważał za przyszłego mojego zięcia?! Zwarjowałeś, czy co?
— Nie zwarjowalem panie Starosto, ani też pragnę widzieć pana Dziarczyńskiego pańskim zięciem. Interesa domu zniewalają j. w. pana do opatrzenia dla panny Starościanki, męża z funduszem, to rzecz jasna, i w oczach mych niezbędna, aczkolwiek zwać się może koniecznością nieszczęśliwą, bo zmuszającą do złamania danego słowa. Ale gdy już to stać się musi, nie dość li więc uwiadomić o tém nieszczęśliwego, bez poniżania go tak dalece, że na list swój pełen uszanowania i czułości, ma otrzymać respons nie od samego pana, lecz od jego sługi, jakby nie był godzien nawet być obdarzonym własną pańską, ręką kiedy chodzi koniecznie o to, żeby cios mu zadać? —
Starosta słuchał zacisnąwszy usta i stukając w stół pięścią, a Oczko nie zmięszany ciągnął dalej wolnym głosém:
— Nie siostrzeńcowi lecz sobie ubliżyłbyś j. w. panie responsując mu przez drugiego. Takie jest moje przekonanie i nic je we mnie zmienić nie potrafi. Lecz mam śmiałość dotknąć jeszcze jednego punktu, i być znowu sprzecznym pańskie-