Przejdź do zawartości

Strona:Kazimierz Bujnicki - Biórko.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ona mię wygnańca kochać nie przestała.
— Ale przestanie, możesz być tego pewnym.
Ona drugiemu ręki swéj nie odda.
— Odda! jakem kasztelanie.
Na téj pewności, jak na miękkiém węzgłowiu opieram zbolałą mą głowę, broniąc ją od rozpaczliwych myśli i pokuszeń.
— Bredzi, ha! jak Piekarski na mękach.
Drugim powodem pisania do j. w. Wuja Dobr. była ta myśl, ze przyjazne stosunki Jego z panem Szczęsnym Potockim, a wysokie położenie tego pana u dworu, posłużyć mogą do wyzwolenia mię z niewoli i wygnania; o tę więc łaskę śmiem upraszać, jeżeli dobroć j. w. Wuja nie uprzedziła już w tém méj prośby.
— Oszukasz się łaskawco! byłbym ha! głupi wywołać cię stamtąd.
Dobra moje supponuję, uledz musiały konfiskacji.
— Suppozycja arcysprawiedliwa.
Stałem się ubogi, lecz zły los nie odebrał mi hartu duszy, zostawił męztwo, ochotę do poczciwéj pracy, zostawił imię nieposzlakowane; a gdy, mię o tém upewnia moje sumienie, pozwól mi wierzyć, żem nie utracił prawa do waszego affektu, równie też i prawa do serca i ręki.....
— Dość, ha!, dość bezwstydnych tych wyrazów, tego samochwalstwa, i téj prezumpcji zuchwałego młokosa! — wykrzyknął starosta wyrywając list komisarzowi.
— Odpiszesz mu za mnie, panie Atanazy, ha! krótko a węzłowato, donosząc: że wszystko między nami skończono, że go znać i wiedzieć o nim nie chcemy! —
Oczko, mocno wzruszony odrzekł z uszanowaniem ale ze śmiałością właściwą prawemu szlachcicowi: