Przejdź do zawartości

Strona:Kazimierz Bujnicki - Biórko.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pomnąc na przysłowie: Nie pluj w starą studnię bo ci się zdarzy kiedyś z niéj napić... —
— Mam więc dziękować dumnemu magnatowi za uczyniony mi zawód? —
— Podziękować za fatygę, lecz nastając nań zarazem, żeby swe instancje u Dworu ponowił.
— Groch o ścianę, mój Oczko. W owym czasie kiedy Potocki werbował szlachtę do swojéj konfederacji, byłem mu potrzebny, ha! bo mię, ha! nowogródzka szlachta słuchala, więc mi frant, złote góry obiecywał, a dziś, ha! dziś on zajęty swoją Zofją i Zofjówką, o nikogo i o nic się już więcéj nie troszczy. —
— Trzeba go więc uderzyć, jak się zowie, w te dwie jego słabości. A coż? gdybyś j. w. panie naprzykład, pojechał do Tulczyna, a przybywszy tam unosił się nad Zofjówką, a jeszcze więcéj nad Zofją, i naprawił tej bogini, modo kadzidła, pięknych komplementów, a i Trembeckiego w żyłkę autorskiéj próżności połechtał, chwaląc bez miary jego rymy?..,. Wszakże on panu znajomym być musi? —
— Znałem go w Warszawie i spotykaliśmy się z sobą, ha! nieraz, na pokojach królewskich oraz w najpiérwszych towarzystwach — odrzekł starosta dumnie podnosząc głowę.
— A więc tém lepiéj, bo przez Trembeckiego można zda mi się działać na greczynkę, a przez nią na pana Szczęsnego, jak się zowie. —
— Rozumnie mówisz, mój Oczko, — rzekł po namyśle Marnowiecki.
— A teraz — ciągnął daléj powiernik — wypadałoby zrobić sobie wstęp, jak się zowie respon-